sobota, 13 kwietnia 2013
Giełda Staroci i Osobliwości - Wrocław
Wstaliśmy rano. Zerwałam Rafała z łóżka i mówię:
"Szybko wstawaj, jedziemy na giełdę żeby nam pięknych rzeczy nie pozabierali!!!"
Zebraliśmy się i pojechaliśmy. Siedział Pan z otwartym straganikiem, pięknymi naczyniami. Giełda za mało rozpromowana, mało klientów, mało wystawców. Poprzeglądaliśmy, Pan nam opowiedział o niektórych naczynkach- ich wieku, historii, wartości.
Po 10 min przyjechało następne auto. Może ktoś się jeszcze wystawi? Poszliśmy na spacer, za chwilę wrócimy...
Na około Wzgórza Partyzantów jest naprawdę ładnie. Rano świeciło delikatnie słonko, z ziemi powychodziły małe kwiaty i latały pszczółki. Przeszliśmy się koło teatru lalek, pooglądaliśmy gołąbki które są w klatce w tamtejszym parku, obeszliśmy w kółko całe wzgórze.
Wróciliśmy na giełdę. Wystawiło się jeszcze trzech Panów. Jeden z kilkoma bardzo starymi "rupiecorami", drugi z obrazami, trzeci z WSPANIAŁYMI STAROCIAMI. Ten ostatni Pan dopiero się wystawiał, miał długi stół piękne talerzyki, naczynka, patery, sztućce, dzbanki i inne. Chodziłam i oglądałam, dotykałam, przebierała, a on wystawiał i wystawiał. Rafał z nim rozmawiał, a ja chodziłam z jednej strony na drugą. Klientów za wiele nie mieli, przypadkowi przechodnie, pojedyncze osoby. Wystawcy śmiali się, że jesteśmy statystami i robimy sztuczny tłum. W sumie kupiłam tylko sztućce ale wiem, że jeżeli giełda przetrwa na tym miejscu to jeszcze tam wrócę nie raz...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:) Uwielbiam takie miejsca, niekiedy można wygrzebać piękne cudeńka,a jaka frajda jak się coś znajdzie nietuzinkowego:)
OdpowiedzUsuń