piątek, 7 lutego 2014

Restauracja ZDYBANKA Kraków - nasza opinia


Zacznę może od tego, że pierwszy raz byliśmy w Krakowie i oczywiście zanim pojechaliśmy szukałam w Internecie odpowiedniej dla nas restauracji, parkingu na którym moglibyśmy zaparkować aby był blisko rynku i Wawelu. Narysowałam sobie całą mapkę aby bez problemu dojechać na znaleziony parking na którym ponoć zawsze jest wolne miejsce, a w soboty i niedziele jest darmowy (przy ulicy Retoryka), oczywiście w ostateczności zapomniałam mapki, całe szczęście są smart fony ;) Trafiliśmy bez problemu, znaleźliśmy wolne miejsce i poszliśmy sprawdzić czy parking faktycznie jest darmowy, idąc do parkomatu jakiś miły Pan już krzyczał do nas z okna „Panie! W niedziele jest za darmo!”.

Pospacerowaliśmy po Wawelu, po rynku, cały czas mówiłam, że muszę zjeść w Krakowie jakiś dobry deser J i rozglądałam się za kawiarniami. W końcu zmarznięci (trafiliśmy akurat na srogą śnieżną zimę) postanowiliśmy iść do wcześniej wybranej restauracji ZDYBANKI.




Restauracja niewielka, przytulna, stonowane kolory ścian, delikatny, dobrze dopracowany wystrój, jednak stwierdziliśmy, że jest trochę za zimno (byliśmy bardzo zmarznięci i nie mogliśmy się rozgrzać, gdyby nie podróż z powrotem pewnie wypilibyśmy coś mocniejszego na rozgrzewkę). Siedząc Rafał ze smutkiem popatrzył na mnie i powiedział, że to on chciał siedzieć z widokiem na kuchnię (jest ona otwarta, a na wyposażeniu jest piec Josper, którym Rafał był bardzo zainteresowany), zamieniłam się z nim miejscami.




W menu jest wiele ciekawych dań, fajnych połączeń i myślę, że każdy znalazłby coś dla siebie, zresztą menu można przejrzeć na stronie Internetowej restauracji. Postanowiliśmy zamówić zupę aby w końcu się rozgrzać. Ja wzięłam delikatny krem z kalafiora z prażonymi pestkami dyni (300 g)  9 zł, zaś Rafał tradycyjny krupnik z żołądkami gęsimi (300 g) 9 zł. Zanim zupy weszły na stół dostaliśmy jak ja to nazywam „oczekiwacz”, czyli świeży, grillowany chleb, a do niego serek szczypiorkowy. Powoli jedliśmy, rozglądaliśmy się po wnętrzu i rozmawialiśmy. Przyszedł kelner z zupami, zaproponował nam do nich świeżo mielony pieprz, który sam nam posyłał po zupach za naszą zgodą. Mój krem z kalafiora był idealny i jak to Rafał mówi, że jest dumny z kucharzy którzy przecierają kremy przez drobne sitko, żeby ludzie nie jedli peelingu J zamiast kropelek oliwy z oliwek dodałabym olej z pestek dyni, ale pyzatym krem był bardzo smaczny i naprawdę było 300g, którym można było zapełnić żołądek i się rozgrzać. Rafał był zadowolony z krupniku, żołądki były miękkie i nie narzekał na smak kostki rosołowej czy Vegety także tutaj wielki PLUS.





Na drugie danie wzięliśmy grillowane żeberka podane z miksem sałat i opiekanymi ziemniakami (300g) 34 i filet z kaczki podany z puree z podpiekanej pietruszki oraz sosem żurawinowo - jeżynowym  (200 g) 37 zł. Zanim jednak je zamówiliśmy przepytaliśmy kelnera ze znajomości dań i okazało się, że bardzo ładnie wypowiada się on na ich temat, zna składniki i wie jaką metodą te dania są przyrządzane, bardzo nam się to spodobało. Nie czekaliśmy długo, jednak przeszkadzał nam talerz z „oczekiwaczem”, stolik był niewielki, dodatkowo wywaliłam na niego ten swój aparat, talerz stał na boku i już nie miałam za bardzo miejsca. Rafał pomyślał, że może kelner tego nie zabiera bo została jedna kromka, a chleba się nie wyrzuca i ją zjadł, lecz kelner jak nam przyniósł drugie danie dalej nie zabrał pustego już „oczekiwacza”. Jedliśmy w lekkim ścisku ale widok dań głównych wynagrodził nam ten nie zabrany talerz. Brawo dla kucharzy! Dania były wyśmienite. Moja kaczka była jak dla mnie idealna (chodź nie zostałam zapytana o poziom wypieczenia, trafili, była średnio wypieczona czyli właśnie taka jaką lubię). Żeberka jak Rafał powiedział bardzo smaczne jednak mięso powinno trochę bardziej odchodzić od kości. Dodatki świeże, bardzo smaczne, puree takie jak robimy w domu J




Koniec końców, na deser już nie miałam miejsca, jak obżarta kulka wytoczyłam się z restauracji i już nie mogłam patrzeć na pobliskie kawiarnie. W restauracyjnym menu są dwa desery, trochę mało ale wydają się być smaczne, także może innym razem przyjdziemy na deser. Za całą kolację, razem z napojami za dwie osoby zapłaciliśmy 100zł i moim zdaniem jak na dwudaniowy obiad w centrum Krakowa jest to niewiele, zresztą przejdźcie się po rynku i poprzeglądajcie wystawione na zewnątrz karty dań, ceny są znacznie wyższe, a dania nie są za bardzo wymyślne. W Zdybance byliśmy miło zaskoczeni, oczywiście zawsze można się do czegoś doczepić ale jak na wyjście z wybrednym i wymagającym Rafałem to z czystym sumieniem mogę polecić tę restaurację (Rafał nie opierniczył kelnera, nie chciał rozmawiać z kucharzem na temat gotowania, nie wskoczył wkurzony na kuchnię, a ja nie siedziałam czerwona jak burak ze wstydu, że Rafał znów robi zadymę bo dostał nie to czego oczekiwał).

Mając iść do Zdybanki jeszcze raz, poszłabym bez wahania!

Restauracja ”Zdybanka”
ul. Szczepańska 3/1
31-011 Kraków



Ocena końcowa:
  • wystrój: 9/10
  • obsługa: 8/10
  • karta menu: 9/10
  • smak potraw: 9/10
  • wygląd potraw: 9/10
  • ceny: 9/10
  • czas oczekiwania: 9/10

4 komentarze:

  1. Bardzo apetycznie wyglądają te dania:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ....i wróciły wspomnienia z Krakowa....:),
    fajna knajpka, porcja żeberek robi wrażenie.... Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  3. jedzenie wygląda pysznie. ja oczywiście ze wszystkiego najbardziej chciałabym zjeść ten grillowany chlebek ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj dawno nie byłam w Krakowie. Dania wyglądają wspaniale :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny :)

Przepraszam za weryfikację obrazkową jednak zaatakowali mnie spamerzy i muszę z nimi walczyć!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...