niedziela, 30 czerwca 2013

Rzodkiewki zapiekane


Rzodkiewka, takie maleństwo, a tak intensywny smak...

R: "Mamo!!! Nie dawaj Kindze rzodkiewek!"
Mama uśmiecha się do mnie, wyciąga rękę z pełną miseczką umytych, świeżych, twardych rzodkiewek. Biegnę... Łapię jedną i jem z wielkim uśmiechem na twarzy.
R: "Nienawidzę Was! Jak bekniesz to wyrzucę Cię z auta!"

Co potrzebowałam?
10 rzodkiewek
sól morska- MŁYNEK
pieprz czarny- MŁYNEK
olej rzepakowy najlepiej w spray'u
sok z cytryny

Rzodkiewki umyć, poodcinać zielone części zostawiając około 2-3 cm części, poprzecinać na pół.
Ułożyć na blaszce, spryskać olejem, posypać solą i pieprzem.
Piec w 180 stopniach przez około 30 min, do lekkiego zarumienienia. Można lekko skropić sokiem z cytryny.




sobota, 29 czerwca 2013

Brownie klasyczne mocno czekoladowe


Ostatnie egzaminy... chyba najtrudniejsze zostało mi na koniec. Zasypiam!
Potrzeba mi dużo czekolady!

Co potrzebowałam?
200 g masła
150 g czekolady gorzkiej
4 duże jajka
1,5 kubka cukru
70 g mąki pszennej
4 łyżki płatków migdałów

Dziś wypróbowałam szpatułkę :) Powiem Wam, że fajna sprawa. Jak zawsze robiłam ciasto moim robotem kuchennym, z racji, że ciasto jest lejące ale bardzo gęste kiedyś wybierałabym je łyżką próbując wygrzebać jak najwięcej (zajęłoby to troszkę czasu). Dzięki giętkiej szpatułce zrobiłam 3 ruchy i pięknie wygrzebałam całe ciasto. Jestem z niej zadowolona. Jeszcze mam plan zrobić jakiś fajny torcik okryty gęstą masą i sprawdzić jak się szpatułka spisze w wygładzaniu.

Mój nowy przyjaciel

Czekoladę rozpuścić z masłem w kąpieli wodnej. Odstawić do przestudzenia.
Jajka bardzo dobrze zmiksować z cukrem, na gładką, puszystą masę. Następnie dodać mąkę i roztopioną czekoladę, zmiksować. Jak już będzie dobrze wymieszane dodać migdały i wmieszać je łyżką. Przełożyć gotową masę na okrągłą blaszkę (20-22cm). Piec w 180 stopniach przez około 35-40 min.



piątek, 28 czerwca 2013

Szarlotka ze słonecznikiem i rodzynkami pod kruszonką w postaci tarty


Wczoraj wieczorem graliśmy z Rafałem w KARTECZKI (nie wiem czy jest jakaś specjalna nazwa tej gry). Kojarzycie tą grę? Jak przychodzą do nas znajomi to bardzo często w nią gramy. Zawsze rając w nią jest dużo śmiechu, albo nerwów jak za długo się nie może zgadnąć kim się jest.
Wczoraj nie mogłam zgadnąć... Mówię do Rafała: JA NA PEWNO NIE ZNAM TEJ POSTACI! Zadaję pytania i myślę. Poddałam się :( Okazało się, że byłam DOKTOR QUINN. Od razu weszłam na youtube i sprawdzam kto to w ogóle jest?! Oglądając coś mi świtało ale niestety nie było żadnych szans żebym zgadła, a Rafał tak mnie zapewniał NA PEWNO JĄ ZNASZ, 100%...

Przechodząc do szarlotki...
Co potrzebowałam?
150 g masła
150 g mąki pszennej
30 g mąki żytniej
2 żółtka jaja
1 łyżeczka proszku do pieczenia
50 g cukru
1 kg jabłek
1 łyżeczka cynamonu
1 kawałek kory cynamonu
1 laska wanili
2 łyżki słonecznika łuskanego
0,5 szklanki rodzynek
4 gwiazdki anyżu


Rodzynki zalać ciepłą wodą. Jabłka obrać, przekroić na pół wyciągnąć gniazda nasienne i pokroić w plasterki. Na patelni uprażyć jabłka na małym ogniu z łyżką masła, pestkami wanilii, gwiazdkami anyżu, cynamonem i korą. Jak już będą lekko uprażone dodać słonecznik i odcedzone rodzynki. Zdjąć z palnika jak jabłka będą już lekko rozpadające się. Wyjąć korę cynamonu.


Z mąki pszennej i żytniej, żółtek, zimnego masła, proszku do pieczenia wyrobić ciasto. Wylepić blaszkę na tartę, zostawić trochę ciasta na kruszonkę. Ciasto na kruszonkę włożyć do woreczka i do zamrażarki. Ciasto na blaszce włożyć na 10 min do lodówki po czym wyciągnąć i posypać lekko cukrem. Podpiec w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez 10 min.
Na podpieczony spód wyłożyć uprażone jabłka. Posypać kruszonką.
Piec w 180 stopniach przez około 25-30 min.



czwartek, 27 czerwca 2013

Placuszki z kwiatem czarnego bzu podane z sosem truskawkowym


Dary natury, jesteśmy ich fanami! Poziomki i mięta z balkonu, truskawki z babcinego ogródka, kwiaty czarnego bzu z drzewa rosnącego w szczerym polu... 

Co potrzebowałam?
0,5 kubka mąki pszennej
0,5 kubka mleka
1 średnie jajko z hodowli ekologicznej
szczypta soli
2 łyżki oleju rzepakowego
5 kwiatów czarnego bzu
15 truskawek
4 łyżki cukru
mięta i poziomki do dekoracji

Kwiaty czarnego bzu wypłukać pod letnią wodą, układać na papierze aby obeschły.
Z mąki, jajka, mleka, oleju rzepakowego, 2 łyżek cukru, szczypty soli zrobić ciasto.
Gotowe ciasto przelać do foremek na muffinki (na wysokość około 1,5cm, moje foremki są sylikonowe, placuszki od nich łatwo odchodzą). Powkładać do ciasta kawałki kwiatów czarnego bzu, można również wsadzić kawałek truskawki. Piec w 180 stopniach przez 20 min.
Następnie wyciągnąć ciasteczka, poczekać aż lekko przestygną i podsmażyć na suchej patelni aby były bardziej chrupiące z wierzchu. Zdjąć z patelni i poczekać aż ostygną.
Truskawki ugnieść z 2 łyżkami cukru, przelać do miseczek, włożyć do nich placuszki, udekorować poziomką i miętą.



Torrevieja, Hiszpania - Punta Prima, Calle Victoria- JUMILLA III - opis wakacji

Tak jak w tytule pojechaliśmy na wczasy do Hiszpanii. Nie była to wycieczka zorganizowana, samolot i apartament załatwialiśmy na własną rękę. Dlatego chcę opisać jak to wyglądało i być może komuś kiedyś przyda się nasza opinia, a i z przyjemnością odpowiemy na pytania i pomożemy.
Polecieliśmy do Alicante. Wcześniej zarezerwowaliśmy samochód (płaciliśmy na miejscu, jednak trzeba mieć dodatkowe 500 euro na koncie, które Ci blokują i odblokowują jak oddasz im auto). Za pomocą GPS dojechaliśmy bez problemu pod adres apartamentu: Calle Victoria, Torravieja.
Nasze apartamenty nazywały się JUMILLA III. Za 2 tygodnie zapłaciliśmy 700 euro, zarezerwowaliśmy jakieś 3 tygodnie przed przylotem (200 euro kaucji płatne przy rezerwacji, reszta na miejscu).


Miejsce: Sama Torrevieja to bardzo ładne miasteczko, jednak miejsce w którym wylądowaliśmy było od miasta jakieś 7km. Do plaży i supermarkatów około 2 km. Okolica apartamentu to domki, apartamenty, kilka barów, kilka małych sklepików, kawiarni- obeszliśmy całą naszą okolice w może 1 godzinkę. Pierwsze stwierdzenie: "ale wiocha!". Jednak znaleźliśmy w pobliżu coś w stylu baru na powietrzu z animacjami, który bardzo nam się spodobał i byliśmy tak częstymi gośćmi (przez cały tydzień codziennie coś innego, imprezy organizowane przeważnie pod anglików bingo, kabarety, zabawy dla dzieci, ABBA).

Apartament: aneks kuchenny, 2 sypialnie, 2 łazienki i duży balkon ze stołem i krzesłami.
Czysto, ładnie, ciepło, klima w środku- oczywiście nie dało by rady bez niej, na wyposażeniu wszystkie naczynia, garnki, pościel. Apartamenty JUMILLA oczywiście ogrodzone aby nieproszeni goście nie mogli wchodzić, brama na pilota, basen dla wynajmujących apartamenty (bardzo czysty). Większość anglików w bardzo różnym wieku.


Będąc na wczasach ludzie powinni odpoczywać, nic nie robić, relaksować się. Ale co mamy poradzić na to, że gotowanie to dla nas przyjemność i już w pierwszy wieczór na kolację były regionalne krewetki. Palce lizać (dosłownie)!



Idąc na plażę PUNT PRIMA mija się kilka bazarków (przeważnie chińskich), przechodzi się koło supermarketów i oczywiście kilku barów i restauracji, jest nawet kasyno :) Jedliśmy w dwóch restauracjach w pobliżu Punta Prima. W jednej skusiliśmy się na Fish & Chips (zdjęcie niżej)- porcje MEGA! za dość przestępną cenę około 9 euro, za to rybka palce lizać, jakby dopiero co wyciągnięta z morza. W drugiej restauracji, CHIŃSKIEJ, płaciliśmy 7 euro za osobę i jedliśmy ile nam się zmieści! Szwedzi stół, bemary, ryże, kasze, frytki, ziemniaki, ryby i owoce morze, mięsa, szynki, owoce, warzywa, lody, 2 rodzaje ciasta (biszkopciki z masą), różnego rodzaje sosy słodkie i słone. Jadło się oczami, ale ile można zjeść?! Jakościowo- wiadomo, czego można oczekiwać za taką cenę w takie ilości. Ja tak nie narzekałam, miałam owoce morza i warzywa :)  
W okolicy w której znajdował się nasz apartament jest kilka parków jednak są one zaniedbane, wysuszone, sam piach także oglądać za bardzo nie ma czego. Idąc w stronę plaży krok po kroku jest coraz piękniej, rośliny w Hiszpanii są przepiękne, kwiaty, kaktusy, palmy. Spotkamy tam również sławne tzw CYKADY...




W apartamencie były również rowery, z których oczywiście korzystaliśmy. Przejechaliśmy na nich całą okolicę. Jednak najlepiej jeździć wieczorem gdyż w miesiącu w którym byliśmy (koniec sierpnia) popołudniami okropny upał- bez czapki na głowie nie ma co się pchać na rower!


Polecamy przejechać Calle ros Portalicos- Parque natural de las Lagunas de La Mata y Torrevieja- jest to jeziorko przez które przechodzi droga (jezioro jest sztucznie połączone z morzem i raz jest w nim woda, a raz nie ma). My trafiliśmy na moment w którym woda była, a w nim kąpały się różowe flamingi :)


Będąc w Torrevieja w centrum trafiliśmy na WESOŁE MIASTECZKO, oczywiście idąc tropem dobrej zabawy braliśmy udział w różnych grach próbując coś wygrać. Mi udało się wygrać dużą pluszową KOZĘ! A tato wygrał dość porządny scyzoryk. Rafał chodź walczył do samego końca stwierdził, że dziś nic nie wygra i musi się napić piwa!
Przy drodze zaraz koło morze mnóstwo straganów z różnymi pierdołami, jak to w miasteczku turystycznym. Biżuteria, ciuchy, pamiątki, gadżety, obrazy itp. Idąc dalej tą samą drogą wchodzi się w gąszcz barów i restauracji. Usiedliśmy przy jednej by zjeść bardzo smaczną pizzę i napić się zimnego piwka.



Jako miłośnicy zwierzaków koniecznie musieliśmy odwiedzić Hiszpańskie ZOO. Znaleźliśmy RIO SAFARI (35 km od Torrevieja). Z tego wypadu byliśmy bardzo zadowoleni! Wchodząc można było pooglądać wesołe małpy, później w cenie biletu była przejażdżka koleją po prawie całym ZOO gdzie z głośników można było posłuchać (również w języku angielskim) ciekawych informacji o zwierzakach. W cenie również były 3 przedstawienia z fokami, papugami i słoniem- można było się pośmiać i podziwiać te mądre zwierzaki.  Oczywiście wielką rozrywką były KOZY do których można było wejść, karmić je i głaskać. Papuga która jadła orzeszki z ręki, żyrafa która całowała mnie w rękę, lama która nie chciała się całować i przedział ze zwierzętami hodowlanymi. 












Będąc już w tym rejonie koniecznie musisz odwiedzić 4 plaże znajdujące się blisko siebie Playa Flamenca, już wspominaną Punta Prima, La Zenia i Cabo Roig. Niedaleko, jakieś 7 km na południe od Punta Prima znajduje się bardzo fajna mała miejscowość Lo Pagan. Tam całkowicie za darmo można się wysmarować błotem leczniczym, poleżeć na luzie na osolonej mocno wodzie, podziwiać meduzy i jak Wam się dobrze trafi to kupić jakieś pierdołki od nielegalnie handlujących murzynów (nam się trafiło akurat jak mieli akcję "Pakuj manele i w nogi! Policja!").







Bardzo dużo mogłabym pisać o miejscach które odwiedziliśmy podczas pobytu w Torrevieja oraz o czasie tam spędzonym. Polecam również odwiedzenie miasteczka Cartagena, większe miasto, fajny deptak, ciekawy rynek, budowle, pomniki. Tam również jedliśmy, ale jestem niezadowolona z tego posiłku i od razu robię anty reklamę. Popatrzcie na zdjęcie niżej, widzicie z boku takie czarne krzesła? Zapomniałam, albo w ogóle nie chciałam zapamiętywać jak ta restauracja się nazywa. Siedliśmy, czekamy 10 min, podchodzi kelner, podaje kartę, my od razu prosimy o napoje. Kelner nie podchodzi do nas około 15 min, w końcu wołamy go, zamawiamy i pytamy o napoje, które przynosi za 10 min. Wypijając połowę swojego napoju, jestem już bardzo zdenerwowana i rozglądam się nerwowo. W końcu przynosi jakieś małe porcje jedzenia, moja paella była dosłownie sucha, 2 krewetki na krzyż, jakieś małe kawałki kalmary. Z miną na kwintę zjadłam. Przy rachunku prawie się rozpłakałam. No cóż i na takie miejsca trzeba trafić w swoim życiu...



 Generalnie cieszymy się, że wynajęliśmy samochód. JUMILLA to miejsce w którym można wypocząć, zrelaksować się w ciszy i spokoju. Ludziom którzy szukają rozrywki, jadą poimprezować i wyszaleć się nie polecamy tego apartamentu. W centrum Torrevieja byłoby zupełnie inaczej, tam nocne życie pewnie istnieje! Jeżeli chcecie wypocząć, poczytać książki, od czasu do czasu wyskoczyć na wieczorne animacje do pobliskiego baru, pospacerować, poopalać się i jak to mój tato mówi "pojechać na wieś nad morzem" to szczerze polecam... Ale tylko z samochodem! My bardzo miło wspominamy te wakacje, jak się chce to i czas można sobie ciekawie zorganizować.

środa, 26 czerwca 2013

Orientalna zupa z anyżem, świeżym tymiankiem i ciecierzycą


Kamień z serca... Są już wyniki egzaminów, wszystkie zdane :) Jeszcze tylko 2 egzaminy na weekend i koniec sesji. Zawsze strasznie panikuję, nawet jak wiem, że wszystko wykułam na blaszkę to i tak mam taki wewnętrzny stres.
Ciekawostką jest nasz internetowy e-learning PRAWA AUTORSKIE. 8 wykładów on-line, wyświetlony tekst i nagrany Pan, który zmęczonym głosem go czyta. Z początku próbowałam go słuchać ale przy 3 stronie zamykały mi się oczy. Teraz siedzę z kartką i robię sobie notatki z tego co mówi. Egzamin? Oczywiście! 15 minut- 10 pytać A, B, C... Nie wiedziałam, że zaliczenie e-learningu może być tak stresujące. Google mi tu nie pomogą, za mało czasu... Zostaje własny intelekt :D

Co potrzebowałam?
1 korpus kurczaka
200 g żeberek wędzonych
0,5 kubka ciecierzycy
1/4 główki kapusty młodej
1/4 główki kapusty pekińskiej
0,5 kubka ucha bzowego lub grzybów mun
2 papryczki jalapeno
0,5 limonki
2 ząbki czosnku
1/3 kubka parmezanu startego
2 średnie marchewki
3 kulki pieprzu
1/3 kubka kiełków soi
3 liście laurowe
4 kulki ziela angielskiego
3 gwiazdki anyżu
2 łyżki posiekanego tymianeku świeżego
Sól morska- MŁYNEK
Pieprz czarny- MŁYNEK
1 cm kawałek imbiru


Ciecierzycę zalać wodą 3 godziny przed robieniem zupki (ja czasami nawet jej nie moczę gdyż lubię jak w zupie jest wyczuwalna, lekko twarda).
Kapusty posiekać, grzybki jak mamy suszone to wcześniej namoczyć i również posiekać, papryczki jalapeno pokroić w paseczki, czosnek w plasterki, marchew w kostkę.
Wodę zagotować z żeberkami i korpusem. Jak będzie się gotować dodać ziele angielskie, anyż, liść laurowy, pieprz w kulce, imbir drobno posiekany, rozmaryn, lekko posolić. Zostawić na około 15 minut.
Po tym czasie dodać kapustę i ciecierzycę. Gotować na mały ogniu kolejne 20 min.
Po czym dodać marchew i grzybki. Zostawić jeszcze na około 15 min, następnie pod koniec dodać resztę składników, wcisnąć pół limonki zostawić jeszcze na 15 min i wyłączyć.


wtorek, 25 czerwca 2013

Pasta z wątróbki z kaparami i zielonymi oliwkami


Cytaty cy nie cytaty?
Kinga, a Ty dalej jesteś taka nerwowa?
Nie powiem Ci bo się zaraz zdenerwujesz...
I już mi się podniosło ciśnienie...
Ja nie wiem, ja nie rozumiem, w dupie to mam!
Nie lubię się obrażać, strzelam fochy na 3 minuty.
Czasami nic nie mówię, lubię się śmiać.

Co zrobimy w końcu z tej wątróbki??!!
150 g wątróbki (z kurczaka)
1 mała cebula
3 oliwki zielone
14 kaparów
2 małe gałązki tymianku
sól morska
pieprz czarny
1/3 łyżeczki curry
80 g masła
2 łyżki oliwy z oliwek



Cebulkę pokroić w kostkę.
Wątróbkę mieliśmy mrożoną. Odmroziliśmy ją wkładając w zawiązanym woreczku do garnka z wodą i gotując (w worku) przez około 30 min na średnim ogniu.
Następnie podsmażyliśmy z cebulką na patelni na oliwie z oliwek. Zdjęliśmy z ognia i poczekaliśmy aż lekko przestygnie.
Następnie zmiksowaliśmy dokładnie wszystkie składniki razem na gładką masę.
Podaliśmy z kawiorem i bułeczkami włoskimi :)

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Ciasto z manny a'la karpatka z masą orzechową


Nasza agamka ostatnio chyba obudziła się z zimowego snu. Zimą bardzo dużo spała, około 18 godzin na dobę. Przez ostatnie parę dni wstaje rano o 5:30 drapie w szybę, ja na śpiocha wstaję otwieram jej... a ona tak słodko wskakuje na łóżko i kładzie się, nie śpi już, tylko sobie leży. Kto by pomyślał, że jaszczurki są takie mądre :)

Pochwaliłam się to teraz podaję przepis na mój nowy wynalazek :)
Co potrzebowałam?
1,5 kubka wody
0,5 kubka kaszy mannej
0,5 kubka mąki pszennej
1/3 kubka tapioki
150 g masła
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 duże jajka
0,5 kubka cukru

Na masę:
3/4 kubka orzechów włoskich
0,5 kubka cukru
50 g masła
4 łyżki mleka
Dodatkowo:
syrop klonowy
sos balsamiczny słodki

Wodę zagotować z masłem, jak masło się rozpuści dodać kaszę manną, chwilę gotować ciągle mieszając, dodać mąkę i tapiokę. Gotować jeszcze przez około 2 min, dobrze mieszać by się nie przypaliło. Zdjąć z ognia i poczekać aż ostygnie.


Jajka z 0,5 kubka cukru dobrze zmiksować aby powstała gładka masa. Dodawać gęstą masę z manny do jajek ciągle miksując. Gotowe ciasto przełożyć na blaszki dość cienką warstwę (nam wyszło trochę więcej to zrobiliśmy jeszcze eksperyment z całkiem małymi foremkami :) ).
Na wierzch ciast polać na jednym sos słodki balsamiczny i syrop klonowy.
Piec w 180 stopniach przez około 45 min.
Wyciągnąć gotowe ciasto z piekarnika i zostawić do ostygnięcia. Orzechy zmiksować blenderem z mlekiem, dodać masło i cukier, znów zmiksować, powinna powstać gładka masa. Przełożyć masę na ostygnięty jeden kawałek ciasta.
Na wierzch położyć drugi kawałek ciasta i wstawić do lodówki najlepiej na całą noc.

Testujemy Rossi.pl

Rossi.pl opisana jako magia wnętrz... pierwszy raz weszłam na stronę, moja reakcja: "oooo jaaa, to chcę i to!". Pełen zachwyt, produkty jakich wcześniej na oczy nie widziałam. Dizajnerskie, przydatne, a do tego wielki wybór! Ciężko się zdecydować co bym najpierw chciała, bo oczywiście wszystkich swoich marzeń na raz nie spełnię (chodzi oczywiście o kwestię finansową). Ale powolutku...
Dostałam od Rossi.pl zestaw upominkowy, drobiazgi, bardzo się ucieszyłam, gdyż takie drobiazgi przydadzą mi się, ułatwiają pracę, no i ładnie wyglądają.
Powolutku zacznę je testować. Przyznam się, że szczypce do szypułek pobiegłam od razu wypróbować, ale o tym napiszę w innym poście :)
Na razie chcę Wam pokazać co będę testowała...



niedziela, 23 czerwca 2013

Pizza ze spodem mocno paprykowym o trzech smakach, próba ucha bzowego


Na razie laba, chwilka wytchnienia, chwilka relaksu... Za chwilę znów nauka, dwa egzaminy i miejmy nadzieję obejdzie się bez poprawek. Oby kolejna sesja była do przodu :) Chodź przyznam, że czekanie na wyniki również jest stresujące, ciągłe odświeżanie- zdałam czy nie zdałam? Chodź odpukać w niemalowane ale jestem dobrej myśli :)

Dziś na obiad pizza!
Co potrzebowałam?
1,5 szklanki mąki pszennej
1,5 łyżeczki suchych drożdży
sól
0,5 szklanki wody
1 łyżka oliwy z oliwek
0,5 łyżeczki cukru
oregano
papryka ostra mielona (3/4 łyżeczki)

sos
2 łyżki przecieru pomidorowego
1 łyżka wody
Sól morska- MŁYNEK
Pieprz czarny- MŁYNEK
0,5 łyżeczki cukru
1 łyżeczka oregano

dodatki (dużo dodatków i 3 smaki)
cebula
pieczarki
fasolka szaragowa
czosnek
cebulka szalotka
szpinak
brokuł
szynka
ser zółty
uszy bzowe
salami

Ciasto: Drożdże dobrze wymieszać w 0,5 szklanki letniej wody z cukrem. Mąkę wymieszać z solą, papryką mieloną i oregano. W mące wsypanej do miski zrobić na środku wgłębienie dodać wodę z drożdżami i oliwę z oliwek. Wyrabiać ciasto mocno i energicznie podsypując delikatnie mąką (ciasto musi odchodzić od miski i od dłoni). Przykryć ciasto w misce ściereczką na około 30-40 min i zostawić w ciepłym miejscu aby podwoiło swoją wielkość. Kwadratową formę oprószyć mąką i rozwałkować na niej ciasto.

Przyszykować składniki. Zrobić sos z przecieru pomidorowego, łyżki wody, soli, pieprzu, cukru, oregano.

Ciasto na blaszce posmarować sosem. Podzielić na trzy części i poukładać na każdą część różne składniki- tutaj też wg uznania. Całość posypać serem.

Piec około 25 min w 180 stopniach.

Ciekawostką były dla nas USZY BZOWE na pizzy. Mimo tego iż jest to grzyb, smaku grzyba nie czuć, jedyne co to konsystencja, lekko chrupiący, można powiedzieć bez smaku (tak jak grzybek mun).


sobota, 22 czerwca 2013

Kasza gryczana z suszonymi grzybami i warzywami


No i już koła zostały napisane, teraz czekam na wyniki. Chodź przyznam szczerze, że chyba dość dobrze mi poszło. PUK PUK- odpukać w niemalowane :) Zostały jeszcze egzaminy... zawsze bardzo się stresuję, takie upały też mi nie sprzyjają ani w nauce, a tym bardziej w pisaniu egzaminów w upalnych, przepełnionych studentami salach. Chcę żeby ta sesja już się skończyła!

Coś pożywnego w między czasie trzeba wrzucić na ruszt...
Co potrzebowałam?
1 woreczek kaszy gryczanej
0,5 kubka grzybów suszonych
1 średnia pietruszka
1 średnia marchew
1 średnia cebula
1 cm kawałek imbiru
2 łyżki posiekanego szczypiorku
Sól morska- MŁYNEK
Pieprz kolorowy - MŁYNEK
1 ząbek czosnku
papryka słodka mielona
2 łyżki oliwy extra vergin

Kaszę gryczaną ugotować wg przepisu na opakowaniu.
Grzybki namoczyć w wodzie w kubeczku godzinkę przed robieniem dania. Marchew i pietruszkę obrać i pokroić w krążki lub kostkę. Cebulkę pokroić w piórka. Czosnek i imbir posiekać bardzo drobno.
Na patelni wlać troszkę wody i poddusić marchew z pietruszką, pozwolić by woda odparowała, dodać oliwę, cebulkę, grzybki, czosnek i imbir. Podsmażać do zarumienienia, przyprawić solą, pieprzem i papryką. Dodać na patelnię ugotowaną, odcedzoną kaszę gryczaną i wszystko razem wymieszać, lekko podsmażając.

piątek, 21 czerwca 2013

Bułki włoskie z czarnymi oliwkami


Te bułeczki można jeść same, bez niczego... mają super posmaczek! Płatów kukurydzianych za bardzo nie czuć, za to dodają bułeczce ciekawego koloru i wyglądu.
Piszę dziś takiego szybkiego posta gdyż czeka mnie ciężki weekend z sesją... Zabieram się do zakuwania :)


Co potrzebowałam?
1 kubek mąki pszennej
0,5 kubka semoliny
0,5 łyżeczki soli morskiej
pieprz czarny
1 łyżeczka suchych drożdży
0,5 kubka ciepłej wody
1/4 kubka mleka
1 łyżeczka syropu klonowego
6 sztuk oliwek czarnych
1 łyżka oliwy extra vergin
1 łyżka płatków kukurydzianych

Mleko wymieszać z wodą (powinno być ciepłe) w misce, dodać do mieszanki drożdże, łyżeczkę mąki i syrop klonowy. Przykryć miskę szmatką i zostawić na 20 min aby zaczęło pracować.
Oliwki pokroić w mniejsze kawałeczki.
Następnie dodać do rozczynu resztę składników i dobrze ugnieść ciasto. Uformować bułeczki i poukładać na blaszce. Przykryć szmatką i zostawić na 1,5 godz do wyrośnięcia. Na dno piekarnika położyć naczynko żaroodporne z gorącą wodą. Piec 25 min w 210 stopniach.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...